czwartek, 7 kwietnia 2011

Hohoho!

Całkiem nieźle. Napaliłam się na pisanie bloga, założyłam i... wielka dupa, bo cała wena gdzieś zginęła. To chyba przez to zakładanie haseł. Przecież to demotywuje do dalszej pracy... No ale nic. Marudzę, marudzę. Normalnie schowałabym to pod przykrywką zbliżającego się okresu, ale o dziwo od miesiąca, cały czas mam taki troszkę bojowy nastrój. Swoją drogą to mnie denerwuje. Nie miałam okresu grubo ponad miesiąc. (Nie, nie jestem w ciąży.)
Czwartek. Ostatnie dni przed testami gimnazjalnymi, a ja co? Jak zwykle nic nie robię i tylko szukam wymówki, by dalej ciągnąć tą jakże ciekawą czynność. Nicnierobienie jest powszechnie znane i kochane. Proszę, nie mówcie, że jest inaczej. Gdybyście rzeczywiście nie znosili nicnierobienia to nie czytalibyście tych wypocin. A czytacie. Ktoś zapewne. Albo i nie. Wtedy wyjdzie, że gadam do siebie, a to jest objawem wielu chorób... Na podłożu psychicznym raczej. Strasznie to brzmi, ale pocieszam się tym, że tak na prawdę każdy z nas ma w sobie cząstkę psychopaty. Wielu ludzi po prostu tego nie ujawnia na codzień, bo boi się odrzucenia. Ja powolutku dochodzę do wniosku, że i tak ludzie mnie nienawidzą z jakichś tam mniej lub więcej znanych mi powodów, tak więc po co się ograniczać. Jak to mawia moja babcia: "I tak źle i tak niedobrze". Jak jesteś normalny- zjedzą Cię żywcem. Odstajesz w jakiejś dziedzinie życia chociaż o parę stopni od normy i już mają Cię za dziwoląga i niedojdę życiową. Tak, tak, Moi Drodzy. Tak to już jest w tej marnej rzeczywistości.
Czytam właśnie, to co napisałam wyżej i sama nie wierzę, że ja to napisałam. Brzmi jak jakieś podsumowanie naszej ludzkiej egzystencji i takich tam innych pierdół. Będe pewnie nie raz miała napady pseudointeligentnej mądrości, ale cóż. Czasami lubię pofiziować. (; Tak więc witam ozięble i nie zapraszam do czytania więcej tego gówna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz