niedziela, 9 października 2011

stan depresyjny?

 Często nie mając świadomości i zamykając się w klatce, odcinając się od wszystkiego, odcinamy się również od szczęścia. Samo przecież nie da rady wejść, nie zna klucza do naszej klatki, w której się zamkneliśmy. A dawka szczęścia, którą mieliśmy powoli zaczyna się kończyć. I co wtedy? Przychodzi załamanie. Dosłownie. Powoli, małymi krokami. Nie ma nic, co nas uszczęśliwia. Twierdzimy, że poza naszą klatką czeka nas jeszcze gorsze piekło, więc zamykamy się szczelniej i w ogóle nie chcemy wyjść. I może to trwać dniami, tygodniami... Czasami chciałbyś wyjść i zacząć od nowa, ale nie wiesz od czego zacząć i zostawiasz wszystko takie, jakie było do tej pory. Po co cokolwiek zmieniać, skoro i tak nam się to nie uda...? Pewnie wielu tak ma. Między innymi mnie dopadają takie stany... I wydaje mi się wtedy, że jestem kompletnie bezradna. Wyjście do ludzi nic nie pomoże. Będziemy musieli tylko tuszować smutek i niechęć. To do niczego nie prowadzi, bo wrócimy znowu do naszej klatki i wszystko wróci. Zmiany trzeba zacząć od siebie. Tak, od zmiany swojego nastawienia. Nazywam to małym "detoksem" (polecam wszystkim załamanym). Najpierw wywietrz pokój. ^^ Trzeźwe myślenie na pewno nie zaszkodzi, a pomoże. Posprzątaj wszystko wokół. Poukładaj, odśwież. To działa podświadomie... Pojawi się chęć zrobienia tego samego ze swoim życiem. Kiedy już skończysz, weź zimny prysznic. Dokładnie zmyj z siebie wszystko, co zanieczyszczało Ci duszę. Siądź w jasnym, świeżutkim pokoju i przez chwilę zamknij się w swojej głowie. Spróbuj zebrać pozytywne myśli. To będzie Twoja broń. Jak wcześniej uważałeś, że Twoje życie nie ma sensu, tak teraz udowodnij sobie, że ma ogromny sens. Poszukaj sobie jakiegoś celu. Coś, co chciałbyś osiągnąć, coś, co marzy Ci się od dawna, ale nie miałeś odwagi wprowadzić tego w życie. To będzie dodatkowa motywacja do niepoddawania się. Zmiana koloru włosów? Nowe ubrania? Może zawsze chciałeś nauczyć się grać na jakimś instrumencie albo marzyłeś o tym, by świetnie rysować? U każdego jest to coś innego- lecz cel ten sam.
Ściągaj do siebie pozytywne emocje, wytwarzaj je w sobie, a otoczy Cię szczęście.

niedziela, 2 października 2011

nasze sny

"Spójrz mi w oczy i powiedz, że jestem dla ciebie coś warty
Że łączy nas coś więcej niż pociąg do anarchii
Że przejdziemy razem przez wzloty i upadki
Nocą gdy obrabiasz zdjęcia a ja zapisuje kartki
Nie śpiąc, myśląc co przyniesie przyszłość
Dziś znów otwieram oczy sam za oknem jest już widno
Wstaję z łóżka zimno, dopada mnie bezsilność
Chcę zrobić śniadanie, ale wszystko mi obrzydło
Tęsknie, a czas biegnie w zwolnionym tempie
We mnie, myśl, że przyspieszył bym go chętnie
Oczy krążą błędnie po suficie marzeń
A jak je zamykam, widzę ciebie i plażę
Widzę nas i czas, który zatrzymał się w miejscu
Wokół cisza, bo się porozumiewamy bez słów
Za oknem księżyc żegna słońce, więc znów
 Ty siadasz do zdjęć, a ja siadam do tekstów.

Wiem, że dystans zawęża emocji spektrum
Szczególnie, gdy nas dzieli prawie dwa tysiące kilometrów
Czujesz to we wnętrzu, w każdej jego cząstce
Do tego wszyscy wokół nie oszczędzają swoich wtrąceń
Koleżanki twierdzą nie ma związków na odległość
Zostaw to i pieprz go, nie trać czasu na bezsenność
Wiesz, że usnąć ciężko, gdy wokół tylko ciemność
Wpatrując się w księżyc nie mogąc go dosięgnąć
Chcesz być ze mną, ja chce być z tobą i kropka
Dotrwać musimy, choć by to miało potrwać
Odsunąć zasłonki by słońce mogło dostać się
Żyjąc chwilą, w której razem powitamy nowy dzień
Ej.. przecież wiem, że tak samo myślisz
Że nas wspólny sen już wkrótce się ziści
I odejdzie w cień wszystko czego się baliśmy
 więc patrzymy na kalendarz z myślą, że to tylko liczby..."


Tusz na rękach- Nasze sny.

sobota, 1 października 2011

nudy

Każdy mój dzień wygląda teraz praktycznie identycznie...

O 5:30 budzi mnie Ras Luta, którego (z całym szacunkiem) od razu wyłączam, włączając 3-minutową drzemke. I tak 5 razy aż do 5:45. Wtedy jedynym wyjściem jest wyłączenie budzika. "Jeszcze minutkę poleżę..." myślę sobie. Otwieram oczy- 6:05. Czytam SMS'y od Bartka, które wysłał mi wczoraj po rozmowie, gdy zasnęłam. Uśmiecham się. "Taki chłopak to Skarb" myślę sobie. Standardowy, poranny pakiet- biorę ręcznik powieszony na klamce drzwi, idę do łazienki, pochylam się nad wanną i myję włosy. Patrze na lekko brudną wodę. Farba mi spływa... Trudno. Owijam głowę ręcznikiem i patrzę się w lustro... "Jaka morda..." myślę sobie. Idę do pokoju, pakuję plecak, stoję 5 minut przed szafą i zastanawiam się, co ubrać. "Kurwa, jak zwykle nie mam w co ubrać..." myślę sobie. Ubieram to co zwykle. Robię sobie śniadanie do szkoły, w domu nie jem. Suszę włosy, prostuję wykręcone boki i układam grzywkę. Patrzę na swoją mordę. "Coś nie tak..." myślę sobię. Od razu orientuje się, że chodzi o brak tapety. Na odwal nakładam trochę pudru i tuszu na rzęsy. Biorę plecak, 10 zł z portfela mamy i idę na przystanek. Stoję na przystanku. Czekam na busa. 6:50. Pisze do Bartka. 6:58- bus. Pisze sms'a do Agaty, że już jadę. "Ulgowy na Chełm". Daję dwa złote i biorę bilet. Patrzę się na wnętrze busa. Czerwony... Z tyłu zawsze trzech, śmierdzących robotników. Na pierwszym siedzeniu starszy facet z młodą dziewczyną. Siadam na drugim. Przystanek-Rotmanka. Pierwsza wsiada Agata. Siada obok mnie. "-Cześć. - No siema." Drugi wchodzi jakiś frajer z naszej szkoły. Obie go mierzymy i puszczamy żala. Potem wchodzi jeszcze dwóch chłopaków, siadają za nami. Kierowca włącza wieśniackie, czeskie techno. Nie mogę tego znieść, więc nakładam słuchawki i przez 10 minut gapię się na wschodzące słońce. Wyciągam książkę i czytam. W tym samym miejscu korki. "Kurwa, jak zwykle się spóźnie" myślę sobie. 7:52 pętla tramwajowa. Wysiadka. Zawsze ten frajer nas wyprzedza i przechodzi na czerwonym świetle, a przejeżdżające samochody na niego trąbią. "Co za frajer" myślimy sobie. Idziemy do szkoły. Od razu ide do kibla ogarnąć, jak wyglądam. "Tragicznie" myślę sobie i rezygnuję z dalszej współpracy z lustrem. Idę pod klasę. Żółwik z każdym kumplem, z Kozą choreografia, której do tej pory nie jestem w stanie ogarnąć. Lekcje ciągną się do 14:25. Dzwonek i wybiegamy ze szkoły. Na przystanek tramwajowy. Wsiadamy do 11, 2 albo 6. Jak zwykle pełno ludzi. Trudno, to tylko 10 minut. Dworzec Główny- wysiadka. I na przystanek autobusowy. Wyciągam książkę i czytam, czekając na R-kę, która przyjeżdża o 15:20. Ludzie dziwnie się na mnie patrzą. Jebać ich. Przyjeżdża R. Siadam na tym miejscu, co zawsze. Wyjmuję książkę, wkładam słuchawki i nastawiam muzykę jak najgłośniej, żeby nie słyszeć śmiechu głupich idiotek, które siedzą na końcu autobusu. Św. Wojciech... Kurwa... Korki... Słońce daje mi po twarzy. W końcu jestem pod Tesco. Wysiadam i drepczę jak najwolniej potrafię do domu.
"-Cześć córciu. 
-Cześć.
-Jak tam w szkole?
-Normalnie.
-Dobrze?
-Normalnie."
Obiad, rzucam plecak na środek pokoju i gleba na łóżko. Leżę i uprawiam sufiting przez jakieś 15 minut. Potem komputer. Odwiedzam te same strony, sprawdzam FB, GG, andriskosa, kwejka.. Nic nie ma... "Chuj, kłade się." myślę sobie. Czytam książkę. Komputer-salon-książka. I tak do wieczora. Potem gadam na Skype z Kotkiem. Podczas tego robię lekcje. Pomaga mi z matmy. Jak zwykle wszystko mówi mi źle (też Cię Kocham <3). Jestem wyrozumiała, bo to ja mam rozszerzenie z matmy, a nie On. Ważne, że pomaga. Potem do wyra. 21:00. Chcę gadać przez telefon jak najdłużej, ale po godzinie odpływam. Bartuś wysyła mi SMS'y, które czytam rano, o 6:05...















"Tak już ma być zawsze: poranek, 
gdy nie chce się wstawać, 
zmierzch, kiedy nie chce się jeszcze umierać, 
wieczór pełen obaw, 
nie kończące się noce udręk."

Barbara Rosiek, "Pamiętnik Narkomanki" 

niedziela, 14 sierpnia 2011

lof


Co powoduje miłość?
Nie to, że spędzamy z nią miliony godzin. Nie wspólni znajomi, wspólne zainteresowania. Nie wygląd i charakter. Miłość po prostu się pojawia. Ktoś nagle rozpala ogień w naszym sercu. Jest ewentualnie pobudzana różnymi czynnikami zewnętrznymi.
Skąd mamy wiedzieć, że to prawdziwa miłość?
Oznaką tego nie jest to, czy idziemy za rękę. Nie to, że lubimy sobie patrzeć w oczy. Nie to, że dajemy sobie prezenty albo kwiaty. Nie to, że chcemy ze sobą spędzać czas. To jest po prostu chęć okazania sobie uczuć. Oznaką prawdziwej, szczerej miłości jest to, że byłbyś w stanie oddać za tą drugą osobę swoje życie. Byłbyś w stanie poświęcić bardzo wiele, by dać jej szczęście. Zrobiłbyś niemal wszystko. Dla mnie to jest coś, co mówi mi, że to jest właśnie TO.

czwartek, 21 lipca 2011

8 miesięcy

8 miesięcy.
243 dni.
5832 godziny.
349920 minut.
20995200 sekund.
Tyle czasu jesteśmy razem. Od 21 listopada dzielę z Tobą swoje życie. Życie, które tak bardzo się zmieniło wraz z poznaniem Ciebie. Wraz z pokochaniem tego, kim jesteś. A jesteś na prawdę cudownym człowiekiem. Zajebistym chłopakiem, którego kocham najbardziej na świecie. "Na świecie, który wydawał się taki marny, dopóki nie poznaliśmy siebie." Twój cytat Skarbie. Bardzo trafny, trzeba przyznać. Chociaż jedna rzecz Ci się w życiu udała, huehuehue *diabelski_śmiech*. No już, już. Zdejmij tą twarz z mordy, bo Ci tak zostanie. :*
Kocham się z Tobą droczyć. Oczywiście Ty nie pozostajesz mi dłużny, czego nie da się ukryć. Jesteś głupi i wredny i o! I takiego Cię kocham. Takiego, jaki jesteś. Dokładnie takiego. Razem z wadami i zaletami. Tworzą one wraz z Twoim charakterem i Twoją osobą zajebistą, spójną całość, która idealnie dopasowuje się do mnie. Nie powiem, że jesteśmy, jak dwie połówki jabłka, bo są one prawie identyczne. Bardziej można Nas porównać do dwóch części puzzli. Różnią się od siebie, ale dopasowują się idealnie. Tak jest z Nami. Pomimo wszystkich różnic, których jest sporo, uzupełniamy się i nie przeszkadzają nam one aż tak bardzo. Nie mam racji? Mam, ja zawsze mam racje. -.-"
A tutaj mała dawka humoru w Naszym wydaniu. Bardzo inteligentne rozmowy na poziomie dorosłych, dojrzałych ludzi z grudnia.

x - Kocham Cię. Na prawdę Cię Kocham.
z - No nie pierdol
x - No kurwa serio.
z - No kurwa niemożliwe
x - No przysięgam.
z - No ok, wierzę.
x - No masz szczęście.

z - Gozisz mi kurwa?
x - Coś w ten deseń.
z - A pierdol się.
x - Jak już, to tylko z Tobą.
z - Zboczona świnia.
x - Świnia?
z - Tak.
x - Goń się krowo.
z - Wpierdol chcesz?
x - Nawet kurwa nie doskoczysz.
z - Spierdalaj, jeśli nie chcesz za zębami tęsknić.
x - Nie strasz, nie strasz, bo się posrasz.
z - Głupi chuj.
x - Jak aż tak Ci źle to się kurwa mogę zamknąć.
z - A weź już zamknij pizdę.



z- Grzybie

x- Spadófa grzybiaro.
z- Ryj szmaciarzu.
x- Spierdalaj gówniaro.
z- Kurwa zaraz Ci wypierdole.
x- Skończ, bo już się nudna robisz.
z- Ehe, ten interesujący się kurwa odezwał.
    Oj kurwa, kogoś zatkało.
x- Oj, chyba ktoś Cię olał i odszedł od kompa.
z- Oj chyba mu zależało, więc wrócił.
x- Oj, przyszedł się tylko pożegnać.
z- Oj, to niech spierdala.
x- Oj, to żegnam ozięble.
z- Oj, to nara. Kocham Cię.
x- No ja wiem.
z- No to dobrze szmato. Pa Kochanie, też Cię nienawidzę.
x- Też Cię nienawidzę, Skarbie.

z- Spierdalaj Misiu.

x- I wicewersa, Kociaku.
z- Pieprz się na ryj, Dziubku.
x- Zamknij już pizdę, bo nudą zawiewa, Słońce.
z- Wypierdalaj, póki mam dobry humor, Misiaak.
x- Łohoho, powiało grozą, jak z Twojego pyska, Honey.
z- Z Twojego pyska wieje czymś innych, coś w stylu gówna, Baby.
x- Z Twojego też fiołkami nie zalatuje, Skarbeńku.
z- Spierdalaj już pod tą latarnie, Kochanie.
x- No idę, idę. Muszę w końcu zarobić na tą jebaną trutkę dla Ciebie, Słońce.
z- Wystarczy, że będąc w pobliżu otworzysz tą paszczę, Kotku.
x- Przez Twoich przodków dinozaury wyginęły, bo nie zamykały im się mordy, więc skończ pierdolić, Misiaku.
z- Wypierdalaj w chuj, Kocurku. Kocham Cię :*
x- Ja Ciebie też i dobrze o tym wiesz. <3
Btw.... Jezu, jakie to było prymitywne... Smutek i żal. Żal i rozpacz. Syf kiła i mogiła.

Kocham Cię. Oby tak dalej! <3

wehikuł czasu

Gdybyś mógł cofnąć czas, zrobiłbyś to?
Jeśli tak, to po co?
Żeby coś zmienić, podjąć inną decyzję?
A może, by przeżyć coś jeszcze raz?

Zastanawiałeś się kiedyś, jak wyglądało by Twoje życie, gdybyś w przeszłości postąpił inaczej?
Większość z nas bez zastanowienia odpowiedziałaby, że chciałaby się cofnąć w czasie, by coś zmienić. Podjąć inną decyzję w jakiejś sprawie. Na pozór wydaje się, że była zła i gdybyś postąpił inaczej, Twoje życie było by teraz lepsze. Czy aby na pewno? Wyznaję zasadę, że każda "mała, życiowa tragedia" ma w sobie również pozytywną stronę. Zastanów się głebiej... Może właśnie taka "mała tragedia" zapoczątkowała w Twoim życiu coś pozytywnego? Może gdybyś podjął inną decyzję, nie doszło by do czegoś innego? Nie poznałbyś kogoś? Może ominęło by Cię coś, co odmieniło Twoje życie na lepsze?
Ja nie chciałabym niczego zmieniać. Po pierwsze bałabym się, że moje życie nie wyglądałoby teraz tak, jak wygląda. Pomimo wszystkich wad teraźniejszości- mogło być gorzej. Nigdy nie wiadomo, co by mi się przytrafiło. Nie chciałabym ryzykować. Po drugie- nawet życiowe porażki i błędy są czymś pozytywnym i dobrym. Ukształtowały w pewien sposób mój charakter i nauczyły mnie czegoś. Teraźniejszy stan rzeczy w sumie mi odpowiada. Nawet, jeśli coś mi się nie podoba. Jest dobrze tak jak jest i nie chcę niczego zmieniać.

czwartek, 14 lipca 2011

nie-tęsknota?

Czy można tęsknić za czymś, czego w gruncie rzeczy nigdy nie mieliśmy? Czy można czuć tęsknotę do uczucia, którego nigdy nie mieliśmy okazji poznać? Czy można mówić o tęsknocie do smaku bądź zapachu, z którym nigdy wcześniej się nie zetkneliśmy? Jak to jest- pomimo tego, że nigdy wcześniej czegoś nie czuliśmy, tęsknimy za tym? Teoretycznie to wbrew logice. A jednak ma w sobie ogrom sensu i prawdy. Zrozumieją to jednak tylko Ci, którzy odczuli to na własnej skórze. Reszta będzie uważać to za bezsens i głupi wymysł. A może to choroba, na którą choruje jakaś część osób? Zaburzenie psychiczne, które działa na naszą podświadomość? Sama nie wiem. Wiem jedno. Albo to uczucie istnieje i go doświadczam, albo jestem chora.

Jedno jest pewne. Znalazłam lek na tą chorobę i już jej objawy mi nie doskwierają. Tym lekiem jest pewna osoba. Bardzo trudno go zdobyć. Rzadko kiedy dostarczam organizmowi potrzebnej dawki. Tylko, że po pierwszym zażyciu choroba zmienia objawy, są już bardziej zgodne z prawami natury. Tęsnię za uczuciem, które poznałam. Tęsknie za tym, co miałam, ale co życie nieudolnie próbuje mi odebrać. Na tą przypadłość jest już więcej lekarstw. Jest nim między innymi czas. Czas... Tak, on pomaga na wiele chorób. Takich, których nie opisze żadna książka medyczna. Żadna encyklopedia. Opisze je tylko serce.

środa, 13 lipca 2011

czerwono-szkolnie


A więc na mojej głowie jest intensywnie czerwono. A w głowie? Wszystko popieprzone i to konkretnie. Właśnie podjęłam ostateczną decyzję, że się przepisuję do innej szkoły. Ah, ten mój zapłon. Ale kopie dokumentów mam przynieść dopiero 22 sierpnia. W sumie do ostatniej chwili nie będę pewna na 100%, czy się przepisuje, bo jeśli Karola nie przepiszą do matematyczno-geograficznej, to mam to w dupie i zostaje w XXlo. Trudno mi po 11-stu latach się z nim rozstać, a wizja bycia z nim w klasie jest na prawdę zajebista. ^^ Poza tym praktycznie wszystko idzie na plus- krótszy i łatwiejszy dojazd, szkoła jest słabsza, co też jest w moim przypadku dobre. Bałam się, że w XXlo sobie po prostu nie poradzę. Po co mam tyrać jak wół i ledwo co 3 wyciągnąć, bo jeszcze te pieprzone dojazdy, skoro mogę chodzić do normalnej szkoły i być szybciej w domu? I mieć chociaż troszkę więcej luzu no... Opcja z siódemką do mnie przemawia. A więc przepisuję się tam.
Wczoraj poznałam parę osób z mojej niedoszłej klasy prawno-administracyjnej w XXlo. Kurde... Przez chwilę pomyślałam, żeby zostać, bo fajnie się z nimi dogadywałam.. Ale jednak wolę się przepisać, pomimo wszystko. :) Przepraszam, ze Was zostawiam! I Marcina, którego zdążyłam poznać. Dasz sobię radę beze mnie ;-)!
To klamka prawie zapadła. Będzie dobrze.
W 7 znam parę osób. Czy to jest zaleta? Cieszę się, że będzie Braciszek. To najważniejsze. Wczoraj miałam ogromny dylemat. Na prawdę. Takie rozdarcie myśli... 
A więc WITAJ SIÓDEMKO! :)

sobota, 14 maja 2011

ale że ja?

Jaka jestem?
Sama nie wiem.
Chociaż... Troszkę tam o sobie wiem.
Na pewno trzeba wspomnieć, że jestem cholernie wkurwiająca. Medal dla wszystkich, którzy ze mną wytrzymują, bo to niezłe osiągnięcie. Często mam dni, że jestem na prawdę nie do zniesienia i sama ze sobą nie mogę już dłużej wytrzymać.
To jest boskie uczucie. ^^


Druga sprawa: jestem kurewsko niecierpliwa. Nienawidze na coś czekać, czegoś nie wiedzieć. Najchętniej chciałabym mieć wszystko od razu, bez czekania, bez jakichś komplikacji, bądź czegokolwiek.

Szalona, pojebana i narwana. Tak, te słowa mnie świetnie opisują. Robię głupie rzeczy, których nawet nie potrafię wytłumaczyć. Umiem stanąć na środku ulicy i zacząć się drzeć, bądź śmiać. Tak, mój śmiech to temat- rzeka. Tutaj chyba każdy może się wypowiedzieć. Niektórzy mniej, niektórzy więcej. Z jednej strony mój śmiech jest śmieszny, z drugiej męczący i wkurwiający. Ale cóż, jak zacznę się śmiać, to nieprędko przestanę. Po prostu nie mam na to wpływu, cóż począć. Sama nie potrafię się powstrzymać i śmieję się jak opętana. Trzeba dodać, że zazwyczaj głupawka przydarzy mi się w najnieodpowiedniejszym miejscu o jak najnieodpowiedniejszej do tego porze. Ah, ten wredny los. <3
Robię rzeczy, na które niektórzy by się nie odważyli. Niektórzy nazwaliby je idiotycznymi wymysłami mojej chorej główki. Whatever, nie dbam o to aż do tego stopnia, by aż tak się tym przejmować. Wymówka - taka się urodziłam, a w dzieciństwie spadłam parę razy na główkę z jakiejś szafy. xD
Gdy ktoś lub coś mnie wkurwi, panowanie nad sobą schodzi na bardzo niski poziom. Praktycznie znikomy. To też zależy od osoby, wykonującą tą jakże niebezpieczną dla otoczenia czynność i od intensywności sposobu wkurwienia mnie. Najbardziej udaje się to osobom, z którymi mam, bo zazwyczaj musze mieć, doczynienia na codzień. Na pierwszy ogień wyrywa się od razu moja rodzinka. A na samym czele- braciszek, który zasługuje na niezłe wyróżnienie. Samą mordą potrafi już człowieka wyprowadzić z równowagi. Mówię Wam- nie zrozumiecie, póki nie poczujecie tego na własnej skórze. On jest nie do wytrzymania. Ale cóż, nie mowmy o nim, bo post o mnie (oh, ah, umc). Gdy komuś już sie uda mnie zdenerwować, wszystkie emocje wybuchają na wszystkich w otoczeniu. Złość, gniew, wkurwienie... Potrafię się drzeć, płakać, nawet kogoś stłuc (przepraszam wszystkich, których pobiłam) ^^. Oczywiście, że z tym walczę, no helou?! Ja nie walczę, ee mleko? Wybaczcie... xD A tak na serio, to już bardzo ograniczyłam moje napady, serio!

Od jakiegoś czasu rzucam palenie. Łącznie wyjdzie z jakieś pół roku, mniemam. I tak bardzo ograniczyłam, muszę Wam powiedzieć. (; Jestem z siebie dumna. Palę tylko w ostateczności, a w porównaniu do wcześniejszych miesięcy, jest na prawdę dobrze.

Ogólnie rzecz biorąc, próbuje się przysłowiowo "ogarnąć". Jak wychodzi w autopsji... No cóż. Może to przemilczę. ^^

Słucham wielu gatunków muzycznych. Zaczynałam od krejzi frogów i starych, rockowych kawałków, do których lubię wracać do dziś. Potem początki rapu, no i coraz bardziej jakoś rozwijałam w sobie zamiłowanie do tego gatunku. Pozostało do dziś, ale do tego doszło parę innych. Nie jestem ograniczona do słuchania jednej rzeczy w kółko. Jaki to ma sens? Jestem otwarta na inne rzeczy, jeżeli chodzi o muzykę. Co doszło? Reggae, rock, metal? Coś takiego.


Przypadkowe fakty o mnie? Proszę bardzo. ^^
Rok temu się przeprowadziłam. Lubię gorzką herbatę. Bardzo, bardzo chciałabym być dobra z przedmiotów ścisłych, ale jakoś nie potrafię. Lubię spać z pluszowym misiem. Kocham perfumy mojego chłopaka. Robię miliony zdjęć, z czego jedno, góra dwa jest w miarę dobre. Gadam do lustra (xD). Przed wyjściem przymierzam miliony kombinacji ubraniowych i w końcu, z rezygnacją, ubieram tą samą, starą bluzę, co zawsze. Wiele piosenek potrafi mnie doprowadzić do płaczu. Śmieję się sama do siebie. Uśmiecham się do nieznajomych dzieci. Każda dziewczyna w pobliżu mojego chłopaka JEST zagrożeniem. Wiem, że w domu nie ma nic słodkiego, ale i tak będe szukać. Z bratem uprawiamy zapasy, a gdy w końcu na mnie leży, udaje, że coś mi się stało i wkraczam do gry. <3 To, że kogoś wyzywam nie znaczy, że go nie lubię. Uczyłam się grać na gitarze 2 lata, a nic nie potrafię. Lubię nosić dwie inne skarpetki. Kocham sportowe buty. Lubię ogromniaste bluzy. Musze myć włosy codziennie rano. Kocham dostawać listy. Dmucham wszystkie siatki i robię wielkie BUM. Patrzę na zegarek, a minutę później nie wiem, która godzina. Idealna pogoda dla mnie to taka, gdy w bluzie z podwiniętymi rękami nie jest mi ani gorąco, ani zimno. Lubię się kąpać w ciuchach w jeziorze/rzece/morzu. Pomimo tego, że mieszkam nad morzem, w zeszłe wakacje nie byłam na plaży ani razu. Lubię być w szpitalu. Kocham jeździć pociągiem w nocy. Kocham moją wyobraźnię. Przed snem wyobrażam sobie różne momenty i sytuacje, które pewnie nigdy nie będą miały miejsca. Często wyobrażam sobie swój pogrzeb/śmierć i reakcję ludzi. Uwielbiam letnie wieczory na polach. Pomimo wszystko, nawet się lubie.

Na tyle wystarczy. Bo wyjde na samoluba, że aż tyle o sobie gadam. :D

wtorek, 10 maja 2011

za dużo

Kwiecień/maj to przepełnione "emocjami" miesiące.


Wyszło, że jestem wariatką. Cholernie szaloną, popieprzoną wariatką. I jak dobrze, że nią jestem. Dzięki temu spełniło się moje marzenie i wiele rzeczy się wyjaśniło. Nie ma ani jednego minusa tamtej decyzji. Cały plan był popieprzony do granic możliwości. Wymyśliłam wyjazd dwa dni przed, a w dzień wyjazdu jeszcze nie wiedziałam, czym jadę. Tak, jestem niesamowita.

9 długich godzin, z czego połowa po turecku na korytarzu ze słuchawkami w uszach. Przez cały czas myślałam, że to jakiś chory sen. Ale wbrew pozorom ten plan był świetnie dopracowany w tym swoim pokręconym stylu. Wymyśliłam to niesamowicie. No i się udało. Do tej pory nie dowierzam. (; Ale jednak!

Spędziłam 3 cudowne dni na drugim końcu Polski. Z bardzo ważną dla mnie osoba. Ba, najważniejszą. Wszystko, co miało tam miejsce, jakoś wpłynęło na mój tok myślenia. Tak, po częsci go zmieniło. Niektóre rzeczy przestał mieć dla mnie tak ogromne znaczenie. I bardzo dobrze, bo cholernie mnie ograniczały. To dzięki Niemu. Sprawił, że wiele spraw stało się jaśniejszych, w końcu wprowadził w czyny swoje dotychczasowe słowa.


To mnie jeszcze bardziej utwierdziło w przekonaniu, że strasznie mocno Go Kocham.

Oto Ja i On. Tylko i aż My.
Tylko ludzie, aż tak ogromna Miłość.
To wszystko jest nie do opisania.
Cały czas nieudolnie próbuje to ubrać w słowa.
Ale nigdy mi się to nie uda...
To wszystko jest ukryte pod Twoim imieniem.
Pod Twoją osobą.
Twoim charakterem.
Twoimi oczkami.
 Twoim głosem.
 Twoimi słowami.
Twoimi myślami.
 Całym Tobą.
Byłeś, jesteś i będziesz
Wszystkim.
Na zawsze.
Tego sobie teraz słucham.
T.I. - Castle Walls ft. Christina Aguilera


czwartek, 14 kwietnia 2011

pkp


Jakim trzeba być optymistą, by uważać, że istnieje światełko w tunelu? Jakim trzeba być pesymistą, by twierdzić, że to PKP? A może to realista? Trudno stwierdzić, jaka jest w rzeczywistości prawda.


Wczoraj powiedziałabym, że to czysty realizm, ale dziś już nie do końca byłabym tego taka pewna.
W takim momencie zdziwiło mnie wsparcie ze strony rodziny. Nigdy zbyt się mną nie przejmują. Przynajmniej nie w takich sprawach. A tu takie... Miłe zaskoczenie.






To, że otrzymałam zastrzyk siły i szczęścia od Niego, to już druga rzecz, bardziej oczywista. Bo dobrze wiem, jakie ważne jest dla Niego moje szczęście. Słysze to niemal codziennie. Nigdy mi się to nie znudzi. Te Jego cudowne słowa przepełnione szczerą miłością. Mogłabym słuchac tego w nieskończoność i jeden dzień dłużej. Dobrze wiesz Kocie, jaki jesteś wspaniały i jak mocno Cię Kocham. Pomagasz mi się wygrzebać z największego bagna. Z tym ruin i gruzów (Ty wiesz). Czasami wystarczy jedno Twoje słowo, by zapomnieć o całym świecie. Niczego Ci nie brakuje, NICZEGO. Masz wszystko, dosłownie. Kocham Cię nad życie Misiek. Mój Ty Głuptasku. <3

Trzeba żyć z nadzieją na lepsze jutro. Codziennie to sobie mówię. Jak wychodzi w praktyce... To już zależy ode mnie, od nastroju, od ludzi i całego otoczenia. Jak to jest, że płaczę i nawet nie wiem z jakiego powodu? Ogólnego załamania? Na czym to dokładnie polega? Zapewne to przez to, że przez jakiś czas tłumiłam w sobie większość emocji, tych złych, zamiast dać im jakieś ujście. Po prostu wszystkie się wylały w jednym momencie i nie potrafiłam tego powstrzymać. Ale jak widac to pomogło. Bo teraz jest o niebo lepiej. Chyba każdy potrzebuje czasami takiej chwili. Żeby się wypłakać, żeby "było źle", by potem mogło być dobrze. A więc to prawda, że po każdej burzy wychodzi słońce. Trzeba być dobrej myśli. Nie jest aż tak źle, nawet jak jest beznadziejnie.

sobota, 9 kwietnia 2011

Nacisk na zmiany


Czy zmiany są dobre? Czy przynosza same pozytywne skutki?
Osobiście uważam, że to jest temat rzeka. Teraz nasuwa się pytanie, czy jest sens, żeby w ogóle polemizować nad tym wszystkim. Wielu pewnie nie raz naszła taka refleksja.
Cały czas jesteśmy świadkami zmian. Na lepsze lub gorsze. Nas samych, ludzi w naszym otoczeniu... Często jest to też zmiana jakiejś sytuacji, chociażby materialnej (dałam tylko taki przykład, by garstka bardziej ograniczonego społeczeństwa chociaż w części zrozumiała przesłanie (tak, kocham naśmiewać się z nizin społecznego intelektu (wiem, to oznaka chamstwa (jebię na to))).
Sama chciałabym wiele rzeczy zmienić. Chcę zmienić siebie, swój wygląd, swoje przyzwyczajenia. Ale też często marzę o zmianie, która nie zawsze jest możliwa- otoczenia, zachowania innych względem świata i mnie.
Zmiana siebie i swoich złych nawyków wymaga od nas samych silnej woli, chęci i zaangażowania. Podziwiam ludzi, którzy pomimo wzlotów i upadków, nie schodzą na samo dno, tylko podnoszą się i dążą dalej do wyznaczonych wcześniej celów. Sama należę do osób raczej słabych, jeśli chodzi o silną wolę i wiem, że to nie jest takie łatwe, jak by się mogło wydawać z pozoru.
Zmiana otoczenia i zachowania innych... Tu jest nieco trudniej, bo przecież to nie zależy tylko od nas, jeśli w ogóle mamy na coś wpływ. Jeśli nie mamy, to już troszkę gorzej, bo jesteśmy bezsilni i nie wiemy, co mamy robić. Żyć w tej beznadzieji z nadzieją na lepsze czasy? Czy to ma w ogóle jakiś sens?
Odpowiedź jest DLA MNIE raczej jasna- ma. Jeżeli wiemy, że kiedyś nadejdzie ta oczekiwana zmiana, to na prawdę warto. Ja czekam na taką zmianę. Pomoże mi w tym bardzo ważna dla mnie osoba. I bardzo jej za to dziękuje. Za to, że chce, by było mi dobrze i żebym czuła się bezpiecznie. Taki ktoś to Skarb. Prawdziwy Skarb, o który trzeba się troszczyć i nigdy nie pozwolić, by czuł się niedoceniony.

W moim życiu zapowiada się na wiele zmian. Niektóre już wprowadziłam, większość wprowadzę jutro i będę wprowadzać każdego kolejnego dnia, a na niektóre muszę poczekać. Ale uważam, że warto i żyję z nadzieją na lepsze życie. Dzięki mnie samej i dzięki tym, którzy są dla mnie cholernie ważni.
Już dziś mogę Ci podziękować, że zmieniłeś, zmieniasz i zmienisz jeszcze bardziej moje życie. Kocham Cię. Będę to powtarzać bez przerwy, bo to jest zbyt ogromne, by milczeć. <3

zmiany&stałość

No popatrzcie. Natchnęłam mojego Chłopaka do stworzenia kolejnego w jego życiu bloga.
Czas pokaże, czy oboje wytrwamy w udzielaniu się na bierząco. Mam nadzieję, że ten nie będzie kolejnym, o którym zapomnę w niedługim czasie. Zazwyczaj tak się działo, no ale ponoć ludzie się zmieniają.

Chociaż kiedyś usłyszałam, że mogą się zmienić tylko na gorsze. Czy tak jest w rzeczywistości? Sama nie wiem. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym mam większy mętlik w głowie. Z jednej strony patrząc na moje nazwijmy to "doświadczenia życiowe" można by powiedzieć, że to twierdzenie jest słuszne. Ale z drugiej strony patrzę troszkę na samą siebie i mogę stwierdzić, że w jakiejś części zmieniłam się chociaż troszeczkę na lepsze, przynajmniej gdy ja na to patrzę. Inni mogliby powiedzieć, że zmieniam się na gorsze, ale jak powszechnie wiadomo- nigdy nie zadowolisz każdego. Zawsze znajdzie się ktoś, komu to co robisz, będzie przeszkadzać. To chyba naturalna kolej rzeczy, bo każdy jest inny. Jeszcze nigdy nie spotkałam dwóch takich samych osób. Oczywiście, można się zetknąć z ludźmi, którzy w jakimś tam stopniu przypominają nas lub kogoś, kogo znamy. Ale jednak każdy z osobna ma jakąś cechę, która go odróżnia od pozostałych. I ja i Ty.

Właśnie z Moim Dziubkiem prowadziliśmy ciekawą konwersację. Kocham te nasze rozmowy o niczym. W mgnieniu oka potrafi nam zlecieć sporo godzin. Ale jakoś nie narzekam, bo bardzo to lubię. Tą naszą codzienność. Jest taka zwykła i dzięki temu niezwykła.




Zdjęcie mojego skromnego autorstwa.
W sumie wszystkie zdjęcia,
które będę tu wstawiała, będą moje.
Niby takie zwyczajne,
a jednak coś w sobie ma.
Chyba ta codzienność.

piątek, 8 kwietnia 2011

kilka słów


Mam pewne problemy z internetem, strasznie muli. No ale cóż.
W tym miejscu chciałabym podziękować Ci za to, że jesteś. Za to, że mnie wspierasz i darzysz mnie miłością, o której wcześniej pisałam.
Jesteś dla mnie bardzo ważny Misiu. Dobrze o tym wiesz, ale nie wiedzieć czemu lubię Ci to powtarzać, kiedy tylko nadarzy się okazja. Jesteś ogromnym Skarbem. Chłopakiem, o którym wiele dziewczyn mogłoby tylko pomarzyć. Nie, nie wyolbrzymiam. Znam większość kobiecych potrzeb i na prawde świetnie sobie radzisz z ich spełnianiem. Dajesz mi szczęście i poczucie bezpieczeństwa.
Jesteś przy mnie duchem i sercem, jeśli nie możesz byc ciałem. I to jest wspaniałe. Bardzo się starasz, żeby było mi jak najlepiej. Dziękuje Ci za wszystko. Ze szczerego serca Ci dziękuję, że tak odmieniłeś moje życie.
Kocham Cię.

11:15

To fajne uczucie być dla kogoś "Wszystkim".
Czujesz się doceniony i na prawdę chciany. Zazwyczaj brakuje nam tego uczucia. Szukamy wtedy dziwnych rozwiązań, by przestać myśleć o tym, że nie mamy kogoś bardzo bliskiego. Nie mówię tu o osobach z rodziny, tylko o jakiejś bratniej duszy. Kogoś, z kim na prawdę chce spędzać się czas, rozmawiać, po prostu być. Nigdy nie miałam takiej osoby. Czasami niektórzy stwarzali pozory idealnego przyjaciela mojego serca, ale w praniu wszystkie brudy wychodziły na jaw. Wtedy przychodził smutek i gniew, że kolejny raz dałam się nabrać i miałam złudne nadzieje, że w końcu może być inaczej. Że cokolwiek może się w moim życiu zmienić. A gdy już na prawde, na 100% wiemy, że spotkaliśmy tą osobę? Często sami nie chcemy dopuścić jej do swojego życia, bo mamy w głowie te bariery. Mury zbudowane przez innych ludzi, którzy w przeszłości nas krzywdzili. Boimy się odrzucenia, ponownego przechodzenia całych tych tortur z przeszłych związków z ludzmi. Nasza psychika często płata figle. Nawet nie wiemy, jak nas czasami ogranicza. Nie mamy świadomości tego, że to tylko głupi strach, który na prawdę można przemóc. Oczywiście do tego jest potrzebny ogrom wsparcia od tej drugiej osoby. Dlatego najlepiej jest po prostu się przed nią otworzyć i powiedzieć, co nam leży na sercu. Jeśli ma troszkę oleju w głowie i sumienia to będzie się starać, by w końu wspólnymi siłami te bariery pokonać.

Druga sprawa- uczucia, że ktoś się o Ciebie stara. Boże, jakie to jest cudowne. Gdy widzisz, że komuś W KOŃCU na Tobie zależy i robi wszystko, by po prostu z Tobą być i dzielić się szczęściem każdego dnia. Nie ma nic piękniejszego. Miłość to na prawdę cudowne uczucie. Niestety trzeba na to prawdziwe trochę poczekać. Do tego garstka własnych starań, zaangażowanie i chęć bycia razem. To jest przepis na idealne uczucie. Do tego dochodzi jeszcze parę innych rzeczy, ale całej tej otoczki nie da się po prostu na raz opisać.
Żem się rozpisała. Ale to i tak nic w porównaniu do tego, co rzeczywiście siedzi w mojej głowie i co chciałabym wylać na "klawiaturę".

czwartek, 7 kwietnia 2011

l&m


Tak, wiem. Twórcze zdjęcie mojej roboty. Ma jakieś 4 lata ale i tak czuję do niego swego rodzaju sentyment. Może dlatego, że jest powiązane z wyrobami tytoniowymi, do których mam najzwyczajniej w świecie lekką słabość. No tak, przydałoby się ograniczyć do kompletnego zera, ale jednak nie mam na tyle silnej woli, by rzucić papierosy w stu procentach.
Swoją drogą nie wiem co dzieje się ze mną od jakichś trzech dni. Chodzę taka... nabuzowana pewnymi emocjami i w ogóle nie potrafię się opanować. Po prostu mój mózg wariuje. Nie tylko mózg... Ale to, co się ze mną dzieję ma chyba jakieś tam początki w mojej głowie. Gdzieś tak czytałam/słyszałam. W pewnych momentach aż się nie poznaję. Ale w sumie z jednej strony mi się to podoba... I nie tylko mi się to podoba.

dziwne zboczenia

Przepraszam bardzo- czy matka, która mówi, że musi sobie kupić majtki z wibratorem jest dziwna?
I czy to coś dziwnego, że smakuje mi proszek Winiary Pomysł na roladki w sosie serowym?

Hohoho!

Całkiem nieźle. Napaliłam się na pisanie bloga, założyłam i... wielka dupa, bo cała wena gdzieś zginęła. To chyba przez to zakładanie haseł. Przecież to demotywuje do dalszej pracy... No ale nic. Marudzę, marudzę. Normalnie schowałabym to pod przykrywką zbliżającego się okresu, ale o dziwo od miesiąca, cały czas mam taki troszkę bojowy nastrój. Swoją drogą to mnie denerwuje. Nie miałam okresu grubo ponad miesiąc. (Nie, nie jestem w ciąży.)
Czwartek. Ostatnie dni przed testami gimnazjalnymi, a ja co? Jak zwykle nic nie robię i tylko szukam wymówki, by dalej ciągnąć tą jakże ciekawą czynność. Nicnierobienie jest powszechnie znane i kochane. Proszę, nie mówcie, że jest inaczej. Gdybyście rzeczywiście nie znosili nicnierobienia to nie czytalibyście tych wypocin. A czytacie. Ktoś zapewne. Albo i nie. Wtedy wyjdzie, że gadam do siebie, a to jest objawem wielu chorób... Na podłożu psychicznym raczej. Strasznie to brzmi, ale pocieszam się tym, że tak na prawdę każdy z nas ma w sobie cząstkę psychopaty. Wielu ludzi po prostu tego nie ujawnia na codzień, bo boi się odrzucenia. Ja powolutku dochodzę do wniosku, że i tak ludzie mnie nienawidzą z jakichś tam mniej lub więcej znanych mi powodów, tak więc po co się ograniczać. Jak to mawia moja babcia: "I tak źle i tak niedobrze". Jak jesteś normalny- zjedzą Cię żywcem. Odstajesz w jakiejś dziedzinie życia chociaż o parę stopni od normy i już mają Cię za dziwoląga i niedojdę życiową. Tak, tak, Moi Drodzy. Tak to już jest w tej marnej rzeczywistości.
Czytam właśnie, to co napisałam wyżej i sama nie wierzę, że ja to napisałam. Brzmi jak jakieś podsumowanie naszej ludzkiej egzystencji i takich tam innych pierdół. Będe pewnie nie raz miała napady pseudointeligentnej mądrości, ale cóż. Czasami lubię pofiziować. (; Tak więc witam ozięble i nie zapraszam do czytania więcej tego gówna.